W ocenie zestawień pokarmowych ważną rolę odgrywa indywidualna reakcja przewodu pokarmowego. U ludzi z osłabionym na skutek wieloletnich błędów dietetycznych systemem trawiennym przy łączeniu różnych pokarmów prawie zawsze pojawiają się problemy. Prawidłowe kombinacje redukują problemy do minimum, jednak każde niewłaściwe połączenie powoduje ich ponowne pojawienie się. Przy wrażliwym systemie trawiennym trzeba więc spożywać jak najprostsze posiłki lub okresowo przejść na monodietę bądź przeprowadzić cały program Diety DGD.

Gdy nie tolerujemy samych owoców i warzyw, mamy wzdęcia, nawrotowe biegunki lub zaparcia, dobra jest Dieta DGD i odstawienie surowych owoców i warzyw na 20 dni. Odkwaszamy wówczas przewód pokarmowy, regenerujemy i odnawiamy śluzówkę jelit. Po takiej kuracji, jeśli prawidłowo łączymy pokarmy, powinny się skończyć nasze problemy z przewodem pokarmowym. Wówczas okresowo możemy stosować diety owocowo-warzywne, pod warunkiem, że nie mamy białkowego typu metabolicznego. U osób, które uważają, że mogą jeść wszystko, objawy nadkwasoty, uczucie ucisku w żołądku, pełnego brzucha, wzdęcia, nieregularne stolce są ewidentnymi objawami złego trawienia. Jest to sygnał, by zwrócić uwagę na to, co i jak jedzą, aby nie dopuścić do poważniejszych zaburzeń.

Najczęstszą złą kombinacją jest połączenie białko–skrobia. Połączenia typu: chleb, naleśniki lub makaron z serem, ziemniaki, kluski z mięsem, kiełbasa z frytkami itp. często są podstawą naszych posiłków. Do takich zestawów jesteśmy przyzwyczajani od dziecka i próby ich wyeliminowania z jadłospisu wcale nie są łatwe, mimo że uczucia pełnego żołądka lub zgagi po ich zjedzeniu są nam dobrze znane. W zależności od ilości spożytego pokarmu połączenie białko–skrobia powoduje obciążenie pracy przewodu pokarmowego, uniemożliwiając całkowite strawienie tego, co zjedliśmy.

Gdy zjadamy na przykład chleb z serem, następuje jednoczesne trawienie skrobi i białka. Proces ten nie może przebiegać bezproblemowo, gdyż jeden produkt trawiony jest w ustach, a drugi w żołądku. Gdy spożywamy sam chleb lub chleb z masłem, to skrobia rozkłada się częściowo już w ustach, dalej sok żołądkowy automatycznie dopasowuje się do rodzaju trawionego pokarmu. Przy jedzeniu samego sera pokarm po przeżuciu dostaje się do żołądka, odczyn soku dopasowuje się do potrawy bogatej w białko i trawienie przebiega bez przeszkód. Jeśli chcemy jeść chleb z serem – chleb powinien być żytni, na zakwasie; z masłem – wtedy możemy przygotować kanapkę z małą ilością sera półtłustego lub tłustego. Możemy też zjeść duże ilości sera i malutką kromkę chleba z masłem. Wówczas jest szansa, że to strawimy.

Kombinacja skrobia–cukry proste też nie jest dobra. Kilka kromek chleba z marmoladą nie daje możliwości całkowitego strawienia, dochodzi do fermentacji w jelitach, co w efekcie powoduje ich rozdęcie. Podobny efekt wywołują owoce, słodkie desery czy słodycze zjadane na pełny żołądek, zwłaszcza po posiłku wysokobiałkowym

Kombinacja skrobia–kwas nadmiernie zakwasza ślinę, powodując przerwanie etapu wstępnego trawienia w jamie ustnej. Wówczas cała praca spada na trzustkę, a trawienie zachodzi w dwunastnicy – u kogoś z osłabionym przewodem pokarmowym doprowadzi to do fermentacji i wzdęć w jelitach lub podrażnienia trzustki. Do potraw tego typu należą chleb z pomidorem lub jabłkiem, makaron z sosem pomidorowym, ryż z kiszonymi warzywami, ziemniaki lub frytki z kiszonym ogórkiem itp.

Ale „naprawiając” te potrawy, można wyeliminować jabłko, do chleba z pomidorem dodać większą ilość dobrego masła, do makaronu z sosem pomidorowym olej, kiszone warzywa podane do ryżu polać oliwą i dodać do nich szczyptę ksylitolu, a do frytek – domowy majonez.

Połączenia białko–kwas: mięsa, kiełbasy z kiszoną kapustą, ser żółty z musztardą lub keczupem, śledzie w zalewie octowej też są ciężkostrawne. Osoby bardziej wrażliwe spożywające pokarm w takich zestawach upośledzają czynności żołądka, dwunastnicy i trzustki, co wpływa niekorzystnie na procesy trawienia. Sytuację ratują dodanie tłuszczu i zmniejszenie porcji białka lub kwaśnego produktu.

Patrząc na długą listę złych kombinacji, można stracić nadzieję, że z punktu widzenia fizjologii trawienia istnieją właściwe połączenia, czyli takie, w których organizm bez przeszkód jest w stanie strawić wszystkie składniki, bez zaburzeń enzymatycznych. Z badań naukowych okazuje się, że istnieje ich kilka.

Kombinacja białko–tłuszcz występuje w naturalnym składzie wysokobiałkowych pokarmów. Obecność tłuszczu spowalnia ruchy żołądka, zwiększając rozkład białka.

Kombinacja taka występuje jako monodieta, ale może być częścią składową zestawu białko–tłuszcz–skrobia. Należy jednak zwrócić uwagę, aby w czasie posiłku spożywać tylko jeden rodzaj białka i unikać pszenicy.

Połączenie skrobia–tłuszcz (chleb z masłem, chleb z awokado, makaron z sosem maślanym, ziemniaki z sosem na bazie oleju, ryż przygotowany w oleju, puree z majonezem własnej roboty itp.), pod warunkiem nieprzekroczenia proporcji (czyli z małą ilością tłuszczu), też zwalnia wprawdzie trawienie wstępne w ustach, ale pobudza trawienie zasadnicze, skrobia pozostaje w żołądku dłużej, dzięki czemu białko zostaje lepiej strawione.

W kombinacji tłuszcz–kwas kwas powoduje emulgowanie tłuszczu – rozpuszcza go. Przykładem może być majonez domowy na oleju lnianym i ryżowym (1:1), tłusta ryba z sokiem z cytryny, orzechy z kwaśnymi owocami, tłusty ser z kwaśnymi owocami lub pomidorem. U ludzi z wrażliwym przewodem pokarmowym lub u osób z typem metabolicznym węglowodanowym często nawet mała ilość tłuszczu zalega w żołądku dość długo. Aby temu zaradzić, wystarczy wypić szklankę letniej wody z cytryną.

Cukier–kwas (jogurt ze słodkimi owocami, maślanka z cukrem, kiszona kapusta ze słodkimi owocami, sos słodko-kwaśny itd.) to połączenie właściwe. Mimo sprzecznych opinii teoretycznie bez problemu możemy łączyć ze sobą owoce kwaśne, półkwaśne i słodkie. Owoce z natury są kombinacją typu cukier–kwas i zestawienie ze sobą różnych odmian nie wpływa na trawienie. Jednak dla mnie po latach obserwacji i prób problematyczne jest łączenie owoców z warzywami oraz słodzenie warzyw jakimkolwiek cukrem. Reakcja na łączenie owoców jest sprawą indywidualną
organizmu, zależną od wielu czynników. Najczęściej po spożyciu pokarmów w takich połączeniach dobrze czują się tylko osoby z węglowodanowym typem metabolizmu. Kiszoną kapustę i inne kiszone warzywa można dosłodzić startą marchewką bądź burakami. Warzywa oraz sosy słodko-kwaśne można bez problemu dosładzać ksylitolem brzozowym, pamiętając o dodaniu odrobiny tłuszczu.

Zestaw skrobia–skrobia nie powoduje zaburzeń trawienia (połączenie mąki ziemniaczanej ze zwykłą, różne odmiany ciasta, chleba, kluski śląskie, krokiety ziemniaczane itp.). Nie należy jednak łączyć skrobi zbożowych ze skrobią sojową. Możemy za to ostrożnie łączyć mąkę z roślinami strączkowymi, pamiętając jednak o tym, że zwiększają one w potrawie stężenie białka, utrudniając trawienie.

Jak widać, istnieje wiele czynników wpływających na proces trawienia. Dużą rolę odgrywa nie tylko właściwe łączenie składników pokarmowych, ale również ich prawidłowe proporcje. Przykładowo kromka chleba posmarowana masłem z cienkim plastrem sera i liściem sałaty będzie znacznie lepszym zestawem niż kromka chleba z grubym plastrem sera i musztardą lub keczupem. Reakcja zależy również od wielkości posiłku.

Żadnej kombinacji pokarmowej nie możemy rozpatrywać w oderwaniu. Wystarczy przy najwłaściwszym nawet zestawie pokarmów zaburzyć proporcje składników bądź zjeść zbyt dużą porcję i już możemy zachwiać proces trawienia. Trwając przy tradycyjnej diecie zawierającej duże ilości mięsa, serów czy chleba, szczególną uwagę należy poświęcić tworzonym przez siebie zestawom. Ze złej kombinacji nigdy nie zrobimy dobrej, możemy jednak złagodzić skutki uboczne, dodając surówki czy pijąc 30 minut przed posiłkiem odpowiednie soki. W miarę możliwości powinniśmy owoce spożywać osobno (czyli 0,5 godziny przed posiłkiem lub 1–1,5 godz. po nim), nie łącząc ich z innymi potrawami, traktując je jako pełny owocowy posiłek lub jako przekąskę.

Surowych jabłek i soku jabłkowego nigdy nie dodajemy do żadnych potraw. Owoce obfitują w cukier i kwasy, ale są ubogie w białko. Warzywa, z wyjątkiem pomidorów i rabarbaru, nie są kwaśne, dzięki czemu możemy je z powodzeniem łączyć z białkiem lub skrobią. Dodając do warzyw domowy majonez lub sos na bazie naturalnej oliwy lub oleju tłoczonego na zimno, przyspieszamy proces trawienia w żołądku i jarzyny są łatwiej trawione.

W czasie skrobiowego posiłku nie powinno się spożywać żadnych pokarmów, w których dominuje białko. Ważne, by w żołądku znajdował się zawsze jeden główny składnik pokarmowy, bez względu na to, czy będzie to białko, skrobia czy cukier. Tłuszcz występuje zawsze wspólnie z białkiem, a kwas z cukrem, dlatego też, choć mają decydujący wpływ na proces trawienia, nie są w stanie zdominować treści żołądka. To ogólny zarys łączenia pokarmów. Ale każdy z nas ma swój typ metaboliczny warunkujący sposób spalania cukru, do tego stan naszego zdrowia jest różny. Dlatego do kwestii łączenia potraw i doprawiania powinniśmy zawsze podchodzić indywidualnie.

Fragment pochodzi z książki „Każdy kęs ma znaczenie” dr Grażyny Pająk

Cały rozdział możecie przeczytać w książce „Każdy kęs ma znaczenie.” dostępnej w Empik lub online

http://www.empik.com/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna,p1186996877,ksiazka-p

Lub na Woblink w formie papierowej i ebook

https://woblink.com/ksiazka/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna-75857

https://woblink.com/ebook/kazdy-kes-ma-znaczenie-grazyna-pajak-37889

Rozwój rolnictwa i sztuki kulinarnej rozpoczął się wraz z osadnictwem. Przez wieki człowiek stopniowo uprawiał coraz więcej roślin i udomawiał nowe gatunki zwierząt i rozwijał rolnictwo. Ziemia użytkowana racjonalnie, starannie i umiejętnie zaczęła dawać coraz wyższe plony. Pogłębiała się warstwa próchnicy, w uprawach pojawiały się nowe gatunki roślin, w hodowli nowe rasy zwierząt. Rozwijający się przemysł umożliwiał wytworzenie coraz lepszych narzędzi i maszyn rolniczych. Równowaga środowiska, płodozmian, różnorodność roślin, hodowla zwierząt w zgodzie z naturą dawały zdrową żywność, która korzystnie wpływała na zdrowie człowieka.

Ostatnie stulecie zupełnie zmieniło charakter rolnictwa i produkcji żywności. Wychodząc z założenia, że rośliny uprawne można „karmić” poszczególnymi substancjami mineralnymi dostarczanymi do gleby, w której rosną, zaczęto na szeroką skalę stosować nawozy chemiczne. Po wprowadzeniu sztucznych nawozów, automatyki i wyspecjalizowanych maszyn w rolnictwie zbiory były coraz większe, a praca coraz łatwiejsza. Wydawało się, że takie rolnictwo ma same zalety. Plony wzrastały nawet o 100%, trud przemieszczania setek ton obornika został ograniczony do rozsypywania kilkuset kilogramów azotanów, fosforanów i soli potasowych.

W tym czasie zbiory były wysokie i dorodne, a dochody ludzi z branży rolniczej rosły imponująco. W krótkim czasie rolnictwo nastawione wyłącznie na zysk stało się jednym z działów produkcji przemysłowej. Aby zrównoważyć popyt i sprzedaż, kosztem małych gospodarstw, zaczęto stopniowo wprowadzać kombinaty rolnicze jako linie produkcyjne. Rozpoczęto masową produkcję taniej żywności o niskiej jakości. Preferencje dużych gospodarstw i nadmiar tanich produktów spożywczych spowodowały, że praktycznie przestało się opłacać produkować zdrową żywność ekologiczną.

Rozpoczęła się magia mrożonek, przetworzonych produktów, fast foodów, kuchenek mikrofalowych, era gotowych produktów. Po latach okazało się, że stosując masowo nawozy mineralne, ograniczono, a z czasem całkowicie zaniedbano zabiegi podtrzymujące procesy regeneracyjne i glebotwórcze, niezbędne dla utrzymania wysokiego stanu próchnicy. Aby rozległe uprawy wyizolowanych gatunków i odmian – zbóż, warzyw i owoców – dalej dawały obfite plony i wysokie zyski, stosowano nowe środki chemiczne do zwalczania chorób, chwastów i pasożytów. Pojawienie się tych substancji na rozległych obszarach monokultur uprawowych spowodowało zaburzenie równowagi w całym środowisku.

Długi okres sztucznego stymulowania gleby zablokował w niej naturalne procesy regeneracyjne. Naruszenie równowagi składników organicznych i mineralnych spowodowało zaburzenie wszystkich procesów biologicznych. Brak równowagi w glebie obniżył jakość plonów, jednocześnie zaburzając równowagę składników odżywczych w roślinach, które stały się coraz mniej wartościowym pożywieniem dla ludzi i zwierząt.Współczesne rolnictwo zostało zdominowane wymogami produkcji mięsno-hodowlano-paszowej. Znaczną część zbiorów przeznacza się na paszę dla zwierząt hodowanych na mięso. Proporcje są przerażające, mała część tej ilości zboża, którą uprawia się obecnie, wystarczyłaby do dostarczenia codziennego posiłku wszystkim ludziom na Ziemi przez cały rok. Zwiększenie plonów jest wymuszane głównie produkcją mięsa. Ogromne, nienaturalne hodowle zwierząt przeznaczonych na rzeź są olbrzymim obciążeniem ekologicznym dla całego środowiska. Dodatkowo w pogoni za efektami pseudohodowli zwierzęta są faszerowane nie tylko sztuczną karmą, ale też hormonami i antybiotykami. Ponad 89% rocznej produkcji antybiotyków na świecie jest wykorzystywana w hodowli zwierząt.

Przywykliśmy do wygody, stare dobre nawyki z czasem się zatarły. Wabieni reklamą, zaczęliśmy jeść potrawy nowe, ładne, kolorowe, sztuczne, ale niezdrowe. Na przestrzeni ostatnich 50 lat sposób, w jaki się odżywiamy, zmienił się diametralnie, a my oczami wyobraźni wciąż widzimy naturalną uprawę roślin i hodowlę zwierząt. Etykiety kupowanych produktów pokazują nam naturalne środowisko, zielone łąki, zdrowe zwierzęta. W supermarketach warzywa i owoce kupujemy przez cały rok. Producenci rzadko się przyznają, jak produkowana jest żywność. Obecnie w masowej produkcji w grę wchodzą fabryki, olbrzymie przetwórnie, coraz częściej należące do wielkich międzynarodowych korporacji. Nie liczą się już małe gospodarstwa. Nasze jedzenie pochodzi z dużych fabryk, gdzie nie liczą się człowiek i zwierzęta. Nikt nie myśli o chorobach i konsekwencjach ekologicznych takiej produkcji.

Przemysł spożywczy przestał być przyjazny człowiekowi. Masowo produkowana żywność, choć jest to trzymane w tajemnicy, stała się niebezpieczna. Większość producentów śmieciowej żywności ukrywa swoje metody produkcji i z zasady nie jada własnych produktów. W krajach rozwiniętych zaledwie kilkanaście międzynarodowych korporacji narzuca zasady i prawa produkcji żywności, kontrolując rynek spożywczy praktycznie od rolnika do półki w supermarkecie. Duże korporacje, osiągając gigantyczne zyski, masowo wykupują małe przedsiębiorstwa, ale wówczas przestają one produkować naturalną żywność. Przez lata korporacje doprowadziły do wprowadzenia ustaw, które uniemożliwiają publiczną krytykę produkowanej przez nie żywności. Przemysł spożywczy rozwinął się dzięki gigantycznym sieciom dyktującym warunki na rynku. I nawet jeśli rezygnujemy z fast foodów, to i tak najczęściej jemy mięso z masowej produkcji.

Przez lata przemysł zmienił produkcję kurczaków. Cykl życia jednej kury trwa o połowę krócej niż 40 lat temu. Po 7 tygodniach kura waży 2,5 kg. Filety są większe, sprzedawane bez kości – skutecznie zmieniają gusta klientów. Nie liczy się to, ile kura zjadła antybiotyków i czy mięso jest zdrowe, ważne, że mieści się w sztucznie ustalonych normach. Przemysł zmienił nie tylko chów, ale również przetwórstwo i wszystkie branże pokrewne. Produkcja kukurydzy, soi, pszenicy i rzepaku, które podbiły świat, wzrosła minimum dziesięciokrotnie dzięki nawozom, herbicydom i pestycydom. Nieważne, że rośliny te są modyfikowane, szkodliwe dla człowieka, liczy się tylko zysk. Kukurydziany syrop glukozowo-fruktozowy, gluten pszeniczny, olej sojowy i rzepakowy i „zdrowa żywność” z tych produktów to tylko nieliczne przykłady nadużyć zaufania klientów przemysłu spożywczego.

Szybki rozwój przemysłu chemicznego i spożywczego nie pozostał bez wpływu na produkcję żywności. Nowoczesne technologie umożliwiły nadmierne przetwarzanie codziennie spożywanych przez nas pokarmów. Niszcząc i przerabiając różne produkty naturalne, pozbawiamy ich resztek cennych witamin i minerałów. Izolując z nich poszczególne składniki spożywcze, dodając dziesiątki różnych związków chemicznych w postaci spulchniaczy, barwników, zapachów, konserwantów, zestawiamy nową żywność zupełnie inaczej, niż robiła to natura.

Nikt nie myśli, czy krowy mogą jeść kukurydzę i mączki produkowane z odpadów mięsa ryb i zwierząt. Nikt nie weryfikuje skutków nowych technologii, zastanawiając się nad sensem i tolerancją ich w środowisku. Traktujemy zwierzęta i siebie jak maszyny, którym dostarcza się paliwo. Stare porzekadło mówi, że jesteś tym, co jesz. Współczesna nauka to potwierdza, ale przecież to zdanie dotyczy również zwierząt hodowlanych, które w łańcuchu pokarmowym sami spożywamy. Oddzielono nas od naturalnego środowiska. Ziemia leży odłogiem. O wszystkim decydują wielkie korporacje. Powstaje pytanie, czy można zmienić ten system ? Czy można wykarmić nasz świat produktami naturalnego, ekologicznego rolnictwa ? Myślę, że TAK. Rolnicy ekologiczni są bardzo zaradni, generują mniejsze koszty produkcji, dodatkowo nie marnują tyle żywności i energii co giganty. Epidemie zakażeń Escherichią coli, salmonellozą czy chorobą Creutzfeldta-Jakoba (choroba szalonych krów) to przecież konsekwencje życia zwierząt w bezdusznych fabrykach, a nie w małych gospodarstwach powadzonych w harmonii z naturą.

To ostatni dzwonek, aby uratować ten świat. Aby oczyścić i odbudować Ziemię, wprowadzić stan homeostazy w środowisku i każdym organizmie żywym. Wystarczy większa świadomość decydentów, wsparcie dla małych producentów i przekonanie, które przecież zależy od nas samych. Masz wybór.

Chcąc zmienić ten system:

  • wybieraj produkty sezonowe
  • kupuj żywność lokalną
  • kupuj żywność jak najbardziej naturalną i organiczną
  • korzystaj z ryneczków lub zaopatruj się u rolników
  • wybieraj firmy, które jak ty chcą zmienić ten świat na lepszy
  • kupuj produkty firm, które szanują zwierzęta i pragną produkować bezpieczną, zdrową żywność
  • w internecie szukaj platform, które łączą producentów żywności ekologicznej z konsumentami
  • zorganizuj wokół siebie społeczność, która myśli tak jak ty
  • sprawdzaj, co dany produkt ma w składzie (czytaj etykiety)
  • jedz posiłki przygotowane w domu • poza domem wybieraj sprawdzone restauracje.

Fragment pochodzi z książki „Każdy kęs ma znaczenie” dr Grażyny Pająk

Cały rozdział możecie przeczytać w książce „Każdy kęs ma znaczenie.” dostępnej w Empik lub online

http://www.empik.com/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna,p1186996877,ksiazka-p

Lub na Woblink w formie papierowej i ebook

https://woblink.com/ksiazka/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna-75857

https://woblink.com/ebook/kazdy-kes-ma-znaczenie-grazyna-pajak-37889

Gdy jesteśmy zdrowi, jelito cienkie jest precyzyjną barierą, która umożliwia przechodzenie strawionych składników odżywczych do krwiobiegu a jednocześnie blokuje dostęp obcym cząsteczkom i bakteriom. Pokarm przedostaje się na zasadzie dyfuzji przez najmniejsze komórki śluzówki jelit – enterocyty. Przestrzeń kontrolująca przepływ pomiędzy enterocytami zwana jest obwódką zamykającą (identyczny system zabezpiecza barierę krew–mózg). Gdy z jakiegoś powodu rozluźni się obwódka zamykająca, mamy do czynienia z zespołem jelita przesiąkliwego (ang. leaky gut syndrome).

Potocznie mówiąc, mamy nieszczelne jelita. Gdy kontrola szczelności zawodzi, pojedyncze cząsteczki składowe pożywienia przedostają się bez kontroli przez ściany jelita do krwi i limfy. Wówczas układ odpornościowy traktuje takie ciała obce jak antygeny, które muszą być zablokowane przez przeciwciała – tak powstają kompleksy immunologiczne. Struktury te mogą osadzać się w całym ciele, powodując uwalnianie histaminy, reakcje alergiczne i stany zapalne. Gdy sytuacja się nasila, nadmiernie obciążony układ odpornościowy osłabia się i często odczytując niewłaściwie pochodzące z zewnątrz.

POWSTAWANIE I ROZWÓJ NIESZCZELNEGO JELITA

Przetworzona żywność, kwasy tłuszczowe trans, przemysłowe słodycze,
fruktoza, sztuczne soki owocowe, gluten, leki, używki, nawracające stany
zapalne, infekcje wirusowe, permanentny stres, smog elektromagnetyczny

JELITO NIESZCZELNE


Nietolerancje pokarmowe
Zaburzenia immunologiczne
Choroby autoimmunologiczne

składniki, zaczyna wytwarzać przeciwciała nie tylko przeciwko substancjom toksycznym, ale również przeciwko poszczególnym składnikom pożywienia – dając tak zwane reakcje krzyżowe.

Gdy z kolei antygen rozpoznany przez nasz układ odpornościowy przypomina cząsteczki białek, z których zbudowane jest nasze ciało, układ odpornościowy zwraca się przeciw naszym tkankom. To scenariusz powstawania różnych chorób autoimmunologicznych.

Przykładami takiego ataku są:

  • celiakia – nietolerancja glutenu – przeciwciała przeciwko transglutaminazie (tTG), endomysium (EMA) i przeciwciała przeciw gliadynie (AGA)
  • cukrzyca typu 1 – przeciwciała przeciwko insulinie i komórkom b trzustki
  • reumatoidalne zapalenie stawów – przeciwciała przeciwko cyklicznym cytrulinowanym peptydom błony maziowej
  • stwardnienie rozsiane – przeciwciała przeciwko otoczce mielinowej włókien nerwowych
  • choroba Hashimoto – przeciwciała przeciwko peroksydazie tarczycowej (aTPO, anty-TPO) oraz przeciwciała przeciwko receptorowi TSH(TRAb).

Oczywiście wszystkie te choroby są wieloczynnikowe, ale w każdej z nich szczelne jelita, właściwy sposób żywienia i odpowiednia zindywidualizowana suplementacja to podstawa. Dieta DGD (DrGraceDiet) podchodzi do tego holistycznie, ponieważ najlepsze efekty dają usunięcie lub zminimalizowanie przyczyn.

Do czynników przyczyniających się do wystąpienia nieszczelności jelit należą:

  • niewłaściwa dieta (nabiał, słodycze przemysłowe, kwasy tłuszczowe trans, GMO, fruktoza)
  • pszenica (gluten – zonulina, czyli białko biorące udział w regulacji przepuszczalności ścisłych połączeń między komórkami ściany jelit, białka krzyżujące)
  • alkohol, przemysłowe soki owocowe, słodzone napoje
  • każde pożywienie zawierające chemiczne dodatki, produkowane metodami chemicznymi, najczęściej spożywane, najgorzej trawione
  • nietolerancje pokarmowe
  • przerost Candida albicans
  • infekcje wirusowe (rotawirusy, grypa żołądkowo-jelitowa)
  • zaburzenia równowagi flory jelitowej – dysbioza jelit, przerost bakteryjny w jelicie cienkim (SIBO – small intestinal bacteria overgtowth)
  • używki (papierosy, alkohol, narkotyki)
  • leczenie – radioterapia, chemioterapia, immunosupresja
  • leki zmniejszające zakwaszenie żołądka
  • brak enzymów trzustkowych, biegunki, zaparcia
  •  permanentny stres
  • salicylany, antybiotyki, NLPZ, sterydy, psychotropy
  • długotrwałe stosowanie antykoncepcji hormonalnejchroniczne stany zapalne
  • niedobór właściwego tłuszczu w diecie
  • nadmiar kwasów omega-6
  • nadmierna aktywność fizyczna (maratony)
  • toksyny środowiskowe (żywność, kosmetyki, sztuczne tworzywa, fluor, powietrze, woda)
  • pestycydy – zwłaszcza Roundup
  • smog elektromagnetyczny (maszty, linie wysokiego napięcia, nieprzestrzeganie zasad BHP).

Modulowanie przepuszczalności bariery jelitowej uzależnione jest od poziomu zonuliny, tzw. białka ścisłych połączeń. Wzrost poziomu zonuliny w kale uznawany jest za sygnał rozszczelnienia jelit. Uzupełniająco można zbadać we krwi poziom przeciwciał przeciw okludynie – czyli białku ściągającemu enterocyty. Badania te mogą pokazać nam stan szczelności jelita cienkiego.

Uszkodzenie bariery jelitowej prowadzi do przewlekłego bólu i stanu zapalnego jelit, który zmienia proporcje zdrowych bakterii jelitowych, przyczyniając się do rozwoju candidy i przerostu bakteryjnego w jelicie cienkim (SIBO). Duża ilość endotoksyn przedostająca się do krwiobiegu dezorganizuje pracę całego organizmu. Nawet z pozoru najzdrowsze jedzenie może prowadzić do rozwoju choroby, gdy przenika do układu krwionośnego w niewystarczająco rozłożonej formie.

Standardowym badaniem na przerost bakteryjny jest wodorowy test oddechowy z glukozą. Nadmierny rozrost bakterii (Methanobrevibactersmithii) w jelicie cienkim powoduje otłuszczenie wątroby, wzdęcia, uczucie puchnięcia brzucha, przyczynia się do zespołu jelita drażliwego. Z badań wynika, że SIBO nasila skłonność do odkładania tkanki tłuszczowej.

Częściej występuje u osób ze skłonnością do białkowego typu metabolizmu. Istotną rolę w leczeniu odgrywa porzucenie złych nawyków, niewłaściwego odżywiania i alkoholu. Alkohol moduluje system immunologiczny śluzówki jelita, blokując enzymy, które prowadzą do powstania związków przeciwzapalnych (eikozanoidy). Odpowiednio ustawiony program DGD, składniki odżywcze uszczelniające jelita i zioła wyniszczające nadmierną populację mikrobów bardzo często dają wyraźne pozytywne efekty.

Fragment pochodzi z książki „Każdy kęs ma znaczenie” dr Grażyny Pająk

Cały rozdział możecie przeczytać w książce „Każdy kęs ma znaczenie.” dostępnej w Empik lub online

http://www.empik.com/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna,p1186996877,ksiazka-p

Lub na Woblink w formie papierowej i ebook

https://woblink.com/ksiazka/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna-75857

https://woblink.com/ebook/kazdy-kes-ma-znaczenie-grazyna-pajak-37889

To już 15 odcinek z serii Akademia Zdrowia DGD dla Polonii !

Tym razem Dr Grażyna Pająk rozmawia z Ewą Staniszewską o tym jak smog elektromagnetyczny i cywilizacja wpływają na nasze zdrowie oraz o swojej pierwszej książce Każdy kęs ma znaczenie, która od niedawna dostępna jest również w wersji elektronicznej. Posłuchaj koniecznie – znajdziesz odpowiedź na te pytania właśnie w 15 odcinku naszej Akademii Zdrowia dla Polonii.

Organizm każdego z nas kontaktuje się z otaczającym nas światem zewnętrznym poprzez skórę, jamę ustną, górne drogi oddechowe, przewód pokarmowy, drogi moczowo-płciowe. Dlatego też nasze środowisko zewnętrzne, styl życia i model odżywiania, mają tak duży wpływ na środowisko wewnętrzne naszego ciała.

Przy zachwianiu stanu homeostazy ciało atakowane jest najczęściej przez różne mikroorganizmy chorobotwórcze. Mikrobiom człowieka to wypadkowa synergistycznych powiązań pomiędzy człowiekiem a mikroorganizmami zasiedlającymi jego organizm. Jesteśmy sumą zróżnicowanej społeczności komensalnych (zaprzyjaźnionych), symbiotycznych (współpracujących) i patogennych (chorobotwórczych) mikroorganizmów żyjących na naszej skórze i w naszym ciele.

W badaniach naukowych potwierdzono stare prawdy biologiczne, że składowe mikrobiomu człowieka kształtują jego metabolizm i wpływają na procesy fizjologiczne oraz skłonność do zapadania na różne choroby (Human Genome Project, 2007). Zaskakujący okazał się fakt, że genom ludzki zawiera zaledwie około 20 000 genów kodujących różne białka. Ciało zdrowego dorosłego człowieka jest środowiskiem życia dla co najmniej 10 razy większej liczby komórek bakterii niż 100 bilionów naszych własnych komórek organizmu. Ogólna masa mikrobiomu dorosłego człowieka wynosi około dwóch kilogramów. Z czego ponad 70% zasiedla nasz przewód pokarmowy, głównie jelita.

Jeżeli spojrzymy na swój organizm jako na:

  • połączenie komórek własnych i komórek mikroorganizmów
  • genom jako sumę własnych genów i genów mikroorganizmów
  • mieszankę cech własnego metabolizmu i metabolizmu zasiedlających nas mikroorganizmów,

to razem z mieszkającą z nami mikroflorą stanowimy spójnie funkcjonujący supersystem, w którym mikroorganizmy nadają nam cechy, których nie bylibyśmy w stanie sami rozwinąć. Mikrobiota (czyli flora bakteryjna) jelit stanowi ekosystem, który ma olbrzymi wpływ na fizjologię organizmu człowieka oraz jego podatność na wiele chorób. Jest niezbędna do utrzymania prawidłowego stanu zdrowia. Badania przeprowadzone w ostatnich latach ujawniły, że skład jakościowy mikrobiomu jest bardzo skomplikowany i zróżnicowany osobniczo. Dodatkowo ponad 50 % drobnoustrojów wchodzących w skład mikrobiomu człowieka nie pozwala się wyhodować in vitro (czyli poza organizmem).

Z moich długoletnich doświadczeń wynika, że zmiany naszych współlokatorów uzależnione są od wieku, środowiska życia, rodzaju pracy, intensywności i rodzaju uprawianych sportów, stresu, kontaktu ze smogiem elektromagnetycznym, stylu żywienia i każdego zjedzonego kęsa. Zaburzenia tego systemu prowadzą nie tylko do chorób układu pokarmowego, ale również nasilają schorzenia ogólnoustrojowe, takie jak otyłość, cukrzyca, astma, stany zapalne stawów, autyzm, schizofrenia, choroby z autoagresji czy choroby nowotworowe.

Około tysiąc gatunków bakterii traktuje nasze ciało jako miejsce swojego naturalnego zamieszkania. Za mikroflorę naturalną uznaje się te drobnoustroje, które stale występują w naszym organizmie, oraz te, których nie jesteśmy w stanie usunąć. Bakterie bytujące w organizmie porozumiewają nie tylko pomiędzy sobą, ale również z komórkami gospodarza. Ta sieć powiązań tworzy system decydujący o wielu różnych procesach biologicznych, również o naszym zdrowiu.

Właściwa mikrobiota jelit wpływa na wiele istotnych funkcji, między innymi:

  • bierze udział w syntezie witamin
  • ułatwia wchłanianie jonów magnezu, wapnia i żelaza
  • zobojętnia działanie toksyn, enzymów, alergenów
  • wspomaga procesy fermentacyjne niestrawionych substancji – w tym białek, kwasów żółciowych, steroli
  • stymuluje układ odpornościowy
  • pozwala na efektywne przyswajanie energii
  • chroni przed namnażaniem się potencjalnych patogenów
  • wpływa na wzmocnienie integralności jelita
  • decyduje o pracy układu nerwowego i naszych emocjach.

Dobroczynne bakterie, które są niezbędne do utrzymania stanu homeostazy w jelitach, to probiotyki. Szczególne znaczenie mają bakterie z rodzaju Lactobacillus i Bifidobacterium. Bakterie te wytwarzają metabolity, które chronią przewód pokarmowy przed groźnymi mikroorganizmami i modyfikują reakcje człowieka na nieprzyjazne środowisko. U osób, które przyjmują probiotyki, odnotowuje się mniejszą aktywność kory mózgowej w obszarach odpowiadających za stres. Dobre bakterie budują naszą odporność i chronią organizm przed chorobami, zwłaszcza w okresie zwiększonej zachorowalności na infekcje lub gdy ryzyko problemów wzrasta ze względu na gorszy stan zdrowia.

Organizmu nie można oszukać, mimo że współczesna medycyna wciąż nie traktuje żywienia jako elementu terapii. Badania naukowe ostatnich lat jednoznacznie wykazują, że niedobór odporności prowadzi do rozwoju chorób, a układ odpornościowy ulega wzmocnieniu, gdy zostanie odciążony przez świadome i właściwe odżywianie.

Już 122 lata temu prekursor mikrobiologii Ludwik Pasteur podsumowując swoje życie, powiedział, że „teren jest wszystkim, a bakteria jest niczym”. Pasteur uświadomił sobie, że to nie bakterie, a ciało w którym się one rozwijają, decyduje o zaburzeniach. Ogromną część nas stanowią mikroorganizmy, dla których nasze ciało jest ich ekosystemem. Skład mikrobiomu ma wpływ na nasze codzienne życie, dlatego każde zachwianie naturalnej równowagi poprzez stosowanie terapii antybiotykowych, sterydowych, chemioterapii niszczących chroniącą nas mikrobiotę ma nieuniknione konsekwencje zdrowotne przez lata.

 

Fragment książki „Każdy kęs ma znaczenie” dr Grażyny Pająk

Cały rozdział możecie przeczytać w książce „Każdy kęs ma znaczenie.” dostępnej w Empik lub online

http://www.empik.com/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna,p1186996877,ksiazka-p

Lub na Woblink w formie papierowej i ebook

https://woblink.com/ksiazka/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna-75857

https://woblink.com/ebook/kazdy-kes-ma-znaczenie-grazyna-pajak-37889

O tym, jak stan środowiska oraz życie w otoczeniu nowoczesnych technologii wpływają na stan naszego zdrowia i samopoczucie, możemy dowiedzieć się z jednego z rozdziałów książki „Każdy kęs ma znaczenie” dr Grażyny Pająk, która była gościem 37. Kongresu LNE.

Większość ludzi nie dostrzega zależności między środowiskiem a stanem swojego zdrowia. Tymczasem cywilizacja XX wieku wprowadziła wiele zmian w otoczeniu człowieka, odcinając go coraz szybciej i skuteczniej od natury. Niemal połowę życia spędzamy przy sztucznym świetle w betonowych budynkach. Nasze ciała coraz częściej okrywają materiały obce naturze. Mieszkania i biura dekorują sztuczne rośliny, tapety, boazerie, poliestrowe dywany, meble, panele i syntetyczne farby i kleje. Ze wszystkich stron otaczają nas sztuczne tworzywa, kilometry kabli elektrycznych. Zanurzeni jesteśmy w falach radiowych, narażeni jesteśmy na niekorzystne skutki klimatyzacji i niedobór promieni słonecznych. Do tego dochodzą pośpiech i stres. Wszystko to oddala nas od natury, zaburzając stan naturalnej równowagi, i ma znacznie większy wpływ na nasz organizm, niż się wszystkim wydaje.

Współczesne problemy

Od lat jesteśmy „więźniami” sieci  wodno-kanalizacyjnych i elektroenergetycznych. Nie potrafi my żyć bez samochodów, telefonów komórkowych, laptopów, tabletów, radioodbiorników, telewizorów czy komputerów stacjonarnych. Ceną współczesnej cywilizacji jest środowisko życia mieszkańców większości dużych miast na kuli ziemskiej. I mimo że już 35 lat temu Światowa Organizacja Zdrowia wiele z tych zjawisk uznała za szkodliwe dla zdrowia człowieka, problem ten wciąż się nasila. O ekologii mówimy od dawna, ale mimo to z roku na rok rośnie ilość toksyn w środowisku i liczba rozwiązań technicznych oddalających nas od natury. Wyraźnie widać efekty szkodliwych bodźców działających na organizm człowieka: bóle głowy, pieczenie oczu, spadek odporności, irytacja, agresja, przemęczenie, lęk, zagubienie i rosnący stres – to nasza codzienność, przeciwko której żywy organizm coraz intensywniej protestuje.Z obserwacji wynika, że kiedy firmy przenoszą swoje biura ze starego budynku do nowoczesnego, klimatyzowanego biurowca, gwałtownie pogarsza się samopoczucie pracowników i rośnie wskaźnik zachorowalności – średnio o 30%. Zespół chronicznego zmęczenia, syndrom wypalenia, zespół nieszczelnych jelit, zespół cieśni nadgarstka, choroba legionistów – to jedynie kilka przykładów dolegliwości przypisywanych intensywnej pracy w obiektach, którymi zwykle są nowoczesne biurowce, banki i hotele.

„Nienowoczesny” organizm i nowoczesne zagrożenia

Współczesne życie w aglomeracjach miejskich tak bardzo oddaliło się od natury, że coraz trudniej nasz organizm może to zaakceptować. W 1998 roku prof. Ulrich Warnke w książce „Ryzyko utraty zdrowia” pisał: „Wchodzimy w wiek wysokiej techniki, mając strukturę człowieka pierwotnego”. Dziś już weszliśmy w wiek wysokiej techniki, a funkcjonowanie komórek naszego ciała nie zmieniło się od tysięcy lat, w przeciwieństwie do stylu życia i otaczającego nas środowiska. Człowiek wykorzystuje obecnie coraz więcej urządzeń technicznych zasilanych energią elektryczną. Urządzenia te emitują sztuczne pola elektromagnetyczne, które nakładając się na siebie, tworzą smog elektromagnetyczny (rys. 1). Ogólnie na przestrzeni zaledwie 140 lat zdołaliśmy zmienić w miastach elektromagnetyczne tło naturalnego środowiska od 100 do 200 milionów razy.

Groźnym źródłem niebezpiecznego promieniowania elektromagnetycznego są fale emitowane przez setki maszyn elektrycznych powszechnego użytku: kuchenki elektryczne indukcyjne, komputery, telefony komórkowe, tablety, rutery, dekodery, telewizory, odtwarzacze DVD, przekaźniki radiowe i telewizyjne, stacje radiolokacyjne, inteligentne systemy do zdalnego sterowania, stacje transformatorowe, instalacje elektryczne, linie wysokiego napięcia, nadajniki GPRS, EDGE, 2G, 3G, 5G, wi-fi , bluetooth, satelity itd. Wytwarzane pola elektromagnetyczne (EM), sumując się, z reguły niszczą elektromagnetyczne tło środowiska naturalnego.

W budynkach najbardziej szkodliwe dla człowieka są strefy geopatyczne, powstałe jako lokalne zaburzenia pola magnetycznego i grawitacyjnego Ziemi oraz pola wytwarzane przez wodę płynącą pod ziemią (rys. 2). Najsilniejsze z nich tworzą się na skrzyżowaniu podziemnych cieków wodnych, deformacji geologicznych wierzchnich warstw skorupy ziemskiej oraz w miejscu nałożenia się węzłów siatki szwajcarskiej (Hartmanna) i diagonalnej (Currego). Wzmocnione i skoncentrowane promieniowanie stref geopatycznych wznosi się prostopadle od powierzchni zewnętrznej ziemi do atmosfery i przenika nieomal wszystko. Na domiar złego wszystkie strefy geopatyczne dodatkowo nasilają negatywny wpływ sztucznych pól elektromagnetycznych. Przed sztucznym promieniowaniem elektromagnetycznym człowiek nie ma zabezpieczeń, organizm nie wytwarza też żadnych naturalnych procesów obronnych. Tymczasem dzień po dniu stale przebywamy w polu jego działania, jesteśmy nieustannie pod ostrzałem, gdyż niechciane fale przenikają nawet najgrubsze betonowe ściany. Problem tkwi w nadmiarze i kumulacji źródeł promieniowania.

O ekologii mówimy od dawna, ale mimo to
z roku na rok rośnie ilość toksyn w środowisku
i liczba rozwiązań technicznych oddalających
nas od natury.

Szkodliwe efekty

Człowiek nie widzi i nie odczuwa bezpośrednio przenikających go fal elektromagnetycznych, nie tworzy również żadnych mechanizmów chroniących go przed ich działaniem. Szkodliwe efekty oddziaływania smogu elektromagnetycznego często ujawniają się po pewnym okresie utajenia, czasem z opóźnieniem kilku miesięcy, a nawet lat. Dlatego też złe samopoczucie i pojawiające się schorzenia nie są w ogóle kojarzone z oddziaływaniem szkodliwego promieniowania. Z badań wynika, że szkodliwe pola, działając dłużej na żywy organizm, między innymi zaburzają procesy przemiany materii, hamują produkcję wielu hormonów, wpływają na żelazo wchodzące w skład czerwonych ciałek krwi. U ludzi często przebywających w takich warunkach najczęściej pojawia się rozdrażnienie, nieco później chroniczne zmęczenie, obniżenie koncentracji, zawroty i bóle głowy, płytszy oddech, zaburzenia snu i pamięci, z czasem ogólne osłabienie i zmniejszenie odporności organizmu.

Po pewnym okresie wskutek dłuższego oddziaływania szkodliwego promieniowania ujawniają się choroby układu nerwowego, alergie, białaczki, cysty, wrzody, poronienia, bezpłodność, impotencja, problemy z układem krążenia, przewodem pokarmowym itp.

Gwałtownie rośnie ryzyko zawałów, guzów mózgu, udarów, czerniaka i innych nowotworów. Współczesny człowiek przebywa nie tylko z dala od natury, ale na dodatek zewsząd otoczył się sztucznymi polami zakłócającymi, pogarszając w ten sposób warunki odbioru przez mózg naturalnego promieniowania ziemskiego. Od milionów lat na nasze ciała działały naturalne fale elektromagnetyczne, decydując o naszym rozwoju, regulując wszystkie procesy życiowe. Człowiek na ziemi poddawany jest nieustannie działaniu pól elektromagnetycznych o ekstremalnie niskich (ELF 30÷300 Hz) i ultra niskich (ULF poniżej 30 Hz) częstotliwościach.

Pole magnetyczne Ziemi chroni ją przed szkodliwym promieniowaniem kosmicznym. Umożliwia życie, wpływa na funkcjonowanie wszystkich organizmów żywych. Świat zwierząt i roślin doskonale je odczuwa, co możemy zauważyć wśród owadów, ptaków, ryb, kwiatów, drzew itp. Cywilizowany człowiek, tracąc moc niektórych zmysłów, najczęściej nie jest w stanie świadomie stwierdzić jego obecności za pomocą odbioru zmysłowego, a jedynie z użyciem aparatury. Pokazuje je nawet wychylająca się wskazówka kompasu. Wielkość ziemskiego pola magnetycznego (indukcja) jest traktowana jako tło. Na biegunach magnetycznych wynosi 70 uT a na równiku 35 uT, dla Europy Środkowej przyjmuje się wartość 50 uT. W wielkim uproszczeniu Ziemia otrzymuje swoją energię od Słońca. Wypromieniowane przez słońce częstotliwości witalne sprawiają, że ciała i różne formy naturalne wpadają w rezonans i zaczynają wspólnie drgać, wprowadzając stan równowagi. Minerały krzemianowe tworzą 87 % kontynentalnej skorupy ziemskiej. Kryształy kwarcu (krzemiany) są naturalnymi transformatorami energii. Pole magnetyczne Ziemi ma siłę około 47000 nT, jest ona jednak zależna od wiatru słonecznego, warunków atmosferycznych, wahań temperatury, pory dnia, fazy Księżyca itp. Zakłócające częstotliwości i drgania to wibracje, które tłumią wypromieniowane przez Słońce częstotliwości witalne, a przez to zaburzają naturalną harmonię. Mogą być one pochodzenia naturalnego (promieniowanie geopatyczne) lub być wytworzone sztucznie przez człowieka (EM).

Nadawca-odbiorca

Z badań wynika, że nasze ciało, w szczególności mózg, jest doskonałą anteną nadawczo-odbiorczą, bardzo wrażliwą na otoczenie. Dlatego też nasze samopoczucie tak często podlega wpływom pola magnetycznego Ziemi. Złe samopoczucie, rozdrażnienie, ból głowy, bezsenność to często objawy meteopatii, czyli zwiększonej wrażliwości na pogodę, związanej z wpływami elektromagnetycznymi. Naturalne pola elektromagnetyczne regulują wszystkie procesy życiowe. Z kolei strefy geopatyczne i sztuczne pola elektromagnetyczne prowadzą do zaburzeń czynnościowych w organizmie człowieka. Każdy proces w naturze polega na współdziałaniu negatywnych i pozytywnych drgań. Negatywne energie nie mogą się samoczynnie regenerować. Aby osiągnąć równowagę, potrzebna jest pozytywna energia. Jeżeli równowaga jest zaburzona i nie są doprowadzone żadne pozytywne drgania, negatywna energia dominuje i z czasem zaburza funkcjonowanie żywych organizmów, prowadząc do zachwiania stanu równowagi i w efekcie chorób. Wszystkie organizmy żywe i materia nieożywiona mają bowiem swoje charakterystyczne wibracje, którymi wpływają na siebie nawzajem. Przypominają nam o tym starożytna praktyka planowania przestrzeni (feng shui), biologia i fizyka kwantowa. Komórki naszego organizmu komunikują się ze sobą, a nienaturalne drgania w najbliższym otoczeniu zakłócają tę komunikację, wpływając na zdrowie i samopoczucie.

Utrudniają też przyswajanie przez organizm tlenu. Na szczęście możemy temu przeciwdziałać. Postarajmy się, by nasze mieszkania i miejsca pracy dawały szansę na odzyskanie naturalnej równowagi, a dla nas były przyjaznym i zdrowym miejscem wytchnienia.

W naszym organizmie wciąż krąży energia, na którą ma wpływ energia otoczenia.     

To dlatego inaczej czujemy się w lesie, kiedy biegamy boso po rosie,

a zupełnie inaczej w centrach handlowych.

Jeżeli w otoczeniu domowym mamy sztuczne panele, boazerię, w łóżku sztuczny materac, dywan, pościel, koce i ubrania z poliestrem, a do tego włączymy komputer i dogrzewamy się materacem elektrycznym, żaden organizm tego nie wytrzyma, to tylko kwestia czasu, aby się zbuntował. Nasze komórki tworzące tkanki i narządy od wieków porozumiewają się ze sobą za pomocą impulsów elektromagnetycznych. W naszym organizmie wciąż krąży energia, na którą ma wpływ energia otoczenia. To dlatego inaczej czujemy się w lesie, kiedy biegamy boso po rosie, a zupełnie inaczej w centrach handlowych. Dzieje się tak, ponieważ pole elektromagnetyczne oddziałuje na nasze błony komórkowe, na ruch jonów, na wodę zawartą w tkankach i żelazo wchodzące w skład czerwonych ciałek krwi. Szczególnie wrażliwe na to oddziaływanie są: mózg, centralny układ nerwowy, oczy i gruczoły płciowe. W rezultacie nienaturalne promieniowanie oddziałujące na nas regularnie zaburza procesy przemiany materii i produkcji hormonów, zmniejsza odporność i zwiększa ryzyko wystąpienia nowotworów. Trzymając laptopa na kolanach, nosząc telefon komórkowy w kieszeni, kładąc go pod poduszką lub w zasięgu ręki koło łóżka robimy z siebie antenę, a promieniowanie urządzeń oddziałuje na wodę w naszym organizmie ! Szczególnie szkodliwe jest trzymanie w kieszeni telefonu, gdy korzystamy z innych urządzeń elektrycznych.

Regeneracja naszego organizmu może nastąpić bardzo szybko, ale tylko wtedy, gdy damy sobie szansę, gdy jesteśmy świadomi zagrożeń i potrafi my ich unikać. Harmonizacja przestrzeni Wczujmy się teraz w rolę osoby, która osiem godzin dziennie siedzi przy komputerze i korzysta z telefonu bezprzewodowego, bo taką ma pracę. A potem przychodzi do SPA, aby się zrelaksować. Tyle tylko, że budynek jest położony blisko linii wysokiego napięcia, gdzieś obok stoi maszt telewizyjny lub na dachach są anteny telefonii komórkowej, do tego jest otoczony przez sztuczne tworzywa i ma włączoną aparaturę wytwarzającą pola elektromagnetyczne (rys. 3). W takich warunkach regeneracja organizmu nie jest możliwa.

W mieście klasyczne SPA to najczęściej „energetyczna zupa”, suma wielu źródeł promieniowania. Mimo że w gabinetach z reguły ustawia się urządzenia tak, żeby się ze sobą nie sprzęgały, i używa ich oszczędnie, to niezbędne jest ożywianie wody i neutralizacja smogu elektromagnetycznego (www.aquacell.pl).

W takiej sytuacji warto pomyśleć o uporządkowaniu terenu za pomocą harmonizatora pomieszczeń (np. aquacell.pl), czyli urządzenia emitującego promieniowanie naturalne o częstotliwościach takich, jakie dają minerały, para-, dia- i ferromagnetyki. Częstotliwości wytwarzane przez urządzenie, wchodząc w rezonans z polem magnetycznym Ziemi, tworzą bardziej wyrównywane pola, które redukują negatywne działanie promieniowania geopatycznego i smogu elektromagnetycznego w promieniu do 50 (lub 1000) m (rys. 3). Obciążenia środowiska sztucznymi polami nie da się powstrzymać, ale należy być blisko natury w każdym momencie, gdy to jest możliwe. Proponowany harmonizator jest najprostszą drogą do harmonijnej, zrównoważonej i zdrowej atmosfery w domach, hotelach, zakładach pracy, biurach,

Człowiek nie widzi i nie odczuwa bezpośrednio
przenikających go fal elektromagnetycznych,
nie tworzy również żadnych mechanizmów
chroniących go przed ich działaniem.

bankach, szkołach, szpitalach, klinikach, ośrodkach SPA oraz wszystkich innych pomieszczeniach instytucji publicznych. Aby osiągnąć oczekiwane efekty, stosowanie jednego harmonizatora wystarcza w dwupiętrowym budynku biurowym wielkości domu wielorodzinnego i na zewnątrz. Podczas stosowania harmonizatora w krótkim czasie w pomieszczeniach odnotowuje się nie tylko neutralizację promieniowania geopatycznego i smogu elektromagnetycznego, ale również zmianę jonizacji powietrza, większą skuteczność klimatyzacji, uczucie harmonii. Osoby przebywające w takim obszarze zauważają: ograniczenie agresji i irytacji, wyeliminowanie uczucia chronicznego zmęczenia, lepszą koncentrację i większą wydajność pracy, wzrost dobrego samopoczucia, wzrost odporności, poprawę stanu zdrowia, zdrowy sen, dający wypoczynek – w efekcie poprawę jakości życia.

Zdrowe zasady

Przy obecnym postępie neutralizacja smogu elektromagnetycznego daje szansę powrotu do natury bez rezygnacji z cywilizacji. W pomieszczeniach hotelowych, szkołach, uczelniach, ośrodkach SPA, położonych zwłaszcza w miastach, pozwala stworzyć atmosferę, w której spokojnie można funkcjonować psychicznie i fizycznie, mimo obecności urządzeń elektrycznych, sieci komputerowych, masztów telefonii komórkowej, linii wysokiego napięcia itd. Przestrzegając zasad BHP w stosowaniu komputerów i telefonów komórkowych, pamiętajmy o tym, by stacjonarny komputer był zawsze oddalony od osoby pracującej o minimum 80 centymetrów, monitor odsunięty minimum na wyciągnięcie ręki i całego ramienia, a klawiatura i myszka były podpięte kablem. Laptopa nigdy nie możemy kłaść na
nogach czy brzuchu. Pracując na laptopie stacjonarnie, powinniśmy oddalać go średnio 80 centymetrów od siebie, przypiąć kablem zewnętrzną klawiaturę i myszkę. Pamiętajmy również, aby nie nosić telefonu komórkowego w kieszeni, w nocy nie trzymać go pod poduszką lub w zasięgu ręki. Telefon powinien być odstawiony minimum 2 m od łóżka. Z Internetu w telefonie powinniśmy korzystać tylko sporadycznie, a dłuższe rozmowy mogą być prowadzone przez dopiętą słuchawkę lub zestaw głośnomówiący. Starajmy się w miejscu pracy i w codziennym życiu stworzyć jak najbardziej naturalne środowisko, a szybko poczujemy różnicę w zakresie samopoczucia fizycznego i psychicznego.

Fragment książki „Każdy kęs ma znaczenie” dr Grażyny Pająk

 

Cały rozdział możecie przeczytać w książce „Każdy kęs ma znaczenie.” dostępnej w Empik lub online

http://www.empik.com/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna,p1186996877,ksiazka-p

Lub na Woblink w formie papierowej i ebook

https://woblink.com/ksiazka/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna-75857

https://woblink.com/ebook/kazdy-kes-ma-znaczenie-grazyna-pajak-37889

Osłabienie odporności wśród mieszkańców krajów wysoko rozwiniętych jest  znacznie bardziej rozpowszechnione niż początkowo sądzono. Dlatego też tak duże znaczenie mają stare wypróbowane terapie i naturalne metody regeneracji organizmu pozwalające odzyskać stan równowagi ciała, umysłu i ducha. Jedną z nich, choć budzącą sporo kontrowersji, jest głodówka zdrowotna, zwana inaczej postem, głodówką leczniczą lub odżywianiem wewnętrznym.

Od tysiącleci wszystkie religie świata zalecały wiernym krótsze lub dłuższe okresy postów. Starożytni Egipcjanie przed wszystkimi świętami, kandydaci do chrztu we wczesnym chrześcijaństwie, buddyści ubiegający się o przyjęcie do klasztoru czy na przykład Indianie w czasie rytuału wtajemniczenia. W Polsce jeszcze przed wojną religia narzucała 196 dni postu, w tym 57 dni postu ścisłego. Post, okresowo pojmowany jako pokuta i ofiara, w rzeczywistości był najstarszą, najbardziej naturalną metodą leczenia, sposobem na wzmocnienie i odbudowę sił witalnych. W czasach średniowiecza na cudowne działanie głodówki zwracał uwagę nie tylko Kościół, ale też lekarze, którzy wszystkim zalecali raz na miesiąc jeden dzień ograniczenia diety do wody źródlanej i trzech jabłek.

Wraz z pojawieniem się nowoczesnych nauk przyrodniczych i medycznych zmalała rola głodówki. Minęło kolejnych kilkaset lat i kiedy post stracił na znaczeniu również jako zalecenie religijne, lekarze ponownie odkryli siłę leczniczą w odżywianiu wewnętrznym organizmu. W 1880 roku dr Tanner pod nadzorem kolegium lekarskiego w United States Medical College udowodnił bezpieczeństwo i dobroczynny wpływ prawidłowo przeprowadzonej głodówki.

Po raz pierwszy dowiódł, że odżywianie wewnętrzne ma wpływ na człowieka jako całość – zarówno na każdą komórkę jego ciała, jak i na psychikę. Od tego czasu temat stał się ponownie aktualny. Obecnie wiele najlepszych i najdroższych klinik świata wykorzystuje tę metodę regeneracji organizmu jako część naturalnych terapii prowadzących do odzyskania dobrej formy fizycznej i psychicznej. Głodówka lecznicza nie może być utożsamiana z głodowaniem czy też zaliczana do kuracji odchudzających. Skupiając się głównie na utracie wagi, nie dostrzeżemy sensu i wartości tej terapii. Uzdrawianie za pośrednictwem głodówki leczniczej polega na świadomym czasowym powstrzymywaniu się od jedzenia. Pijemy witalizowaną wodę, wywary ze specjalnie dobranych ziół i warzyw lub (zależnie od stanu zdrowia i pory roku) rozcieńczone soki warzywne.

Wbrew utartej opinii, w trakcie takiej terapii człowiek nie głoduje, lecz odżywia się kosztem nagromadzonych wewnątrz zapasów. Odżywianie wewnętrzne możliwe jest tylko wtedy, gdy nasz przewód pokarmowy nie jest skupiony na trawieniu pokarmu. Wówczas odżywianie organizmu odbywa się kosztem zbędnego nadmiaru białka, tłuszczu, cholesterolu, obumarłych komórek, zalegającego śluzu czy skrzepów w naczyniach krwionośnych. W organizmie na nowo odbudowuje się zdolność do samoregulacji procesów życiowych, od dawna zaburzanych trwałym zaśmiecaniem go lub chorobą. W trakcie takiej terapii złogi ze wszystkich naturalnych filtrów wyrzucane są na zewnątrz. Organizm pozbywa się szkodliwych związków chemicznych dostarczonych z pożywieniem, pozostałości po lekach i skażeniu środowiska, alergenów, kwasu moczowego, złogów soli mineralnych.

Tak intensywne oczyszczanie wymaga jednak dużego reżimu, uzależnionego od długości trwania postu. Planując głodówkę, musimy mieć trochę wolnego czasu.

Terapia uruchamiająca odżywianie wewnętrzne organizmu, która skutecznie ma likwidować złogi, musi trwać minimum dwa tygodnie. W tym okresie powinniśmy całkowicie zapomnieć o wszystkich problemach, mieć czas dla siebie. Wówczas regularne zabiegi oczyszczające, wyciszenie, relaks, kontakt z naturą szybko dają pozytywne efekty. Głodówkę leczniczą powinien poprzedzać czas wstępny, polegający na oczyszczeniu jelit i zmianie diety ułatwiającej przejście z normalnego żywienia do całkowitej wstrzemięźliwości. Po właściwie przeprowadzonym okresie postu następuje najważniejszy, najtrudniejszy etap, stopniowego powrotu do jedzenia. Odkrywając na nowo potrawy, krok po kroku przyzwyczajamy nasz organizm do właściwego odżywiania, eliminując przynajmniej częściowo nie najlepsze nawyki.

Prawidłowo przeprowadzona głodówka lecznicza ze wszystkimi towarzyszącymi jej zabiegami jest jedną z najlepszych form oczyszczania organizmu. Najlepsze efekty terapia ta daje u osób dorosłych, dojrzałych emocjonalnie. Nie powinna być jednak przeprowadzana na własną rękę. W celu uniknięcia błędów i rozczarowań przynajmniej pierwszy raz powinniśmy przeprowadzić ją pod kontrolą lekarza specjalisty i dobrze przygotowanych fachowców w profesjonalnym ośrodku z dala od problemów dnia codziennego. Mimo korzystnych efektów taka terapia jest zakazana w sytuacji:

  • depresji i chorób psychicznych
  • świeżo otwartych wrzodów
  • silnej nadczynności tarczycy
  • ciężkich chorób z gorączką
  • gruźlicy
  • stanów organicznego osłabienia, wyniszczenia, silnego napięcia nerwowego lub długotrwałego stresu
  • ciąży
  • bez kontroli lekarza i wprawnego psychoterapeuty, kiedy post chcą stosować dzieci lub młodzież, gdyż głodówka w tej grupie wiekowej może pogłębić różne niekorzystne stany emocjonalne, prowadzące do problemów z anoreksją i bulimią.

Głodówki nie wolno również stosować u osób mocno zakwaszonych i przy zaawansowanych problemach nowotworowych.

Poprzez procesy uruchamiane w czasie postu złogi i chore tkanki są rozkładane zbyt intensywnie, aby osłabiony i wyniszczony organizm był w stanie przerobić uwalniane toksyny. Kwasy, złogi oraz przedostające się do krwi toksyny pochodzące z rozpadu komórek nowotworowych mogą zagrażać życiu. W takich przypadkach całkowicie bezpieczna jest Dieta DGD (DrGraceDiet), w której starannie przygotowany protokół pozwala przejść proces oczyszczania i regeneracji organizmu. Dopiero po wstępnym oczyszczeniu przewodu pokarmowego, uruchomieniu nerek, wątroby, stopniowym wyrzuceniu toksyn możemy planować głodówkę. Od zarania dziejów powstrzymanie się od jedzenia było najbardziej uniwersalną techniką samoleczenia – chory organizm instynktownie wzbraniał się od spożywania posiłków, regenerując się sam. Regularne posty krótko terminowe w warunkach domowych są całkowicie bezpieczne i łatwe do stosowania przez każdego. Najbardziej naturalne i właściwe jest poszczenie codzienne. Oznacza ono powstrzymanie się od jedzenia przez minimum 10 godzin na dobę. Organizm ma wówczas możliwość usunięcia zbędnych produktów przemiany materii oraz czas na pobudzenie układu immunologicznego. Wprowadzenie przerwy w posiłkach jako stylu odżywiania daje nam czas i szansę na samoistną regenerację. Przy niewielkich złogach, uczuciu pełności w żołądku, wzdęciach, można zastosować regularny post jednodniowy lub świadome odciążenie przewodu pokarmowego bez głodowania i rezygnowania całkowicie z jedzenia. 24-godzinny post dopuszcza spożywanie płynów – zwłaszcza witalizowanej wody, wywarów z jarzyn, herbatek ziołowych lub naturalnych soków robionych na bieżąco z owoców i warzyw. Soki te przed spożyciem powinny być zawsze rozcieńczane wodą.

Osoby o wrażliwym żołądku mogą w takim dniu jadać kleiki z siemienia lnianego, kaszy jaglanej, niepalonej kaszy gryczanej lub ryżu. Dietę jednodniową możemy również oprzeć na sezonowych owocach – winogronach, arbuzach, truskawkach czy wiśniach. Dodatkowo należy zaspakajać pragnienie naturalną czystą źródlaną lub witalizowaną niegazowaną wodą, która działa jak rozpuszczalnik i substancja wypłukująca toksyny z organizmu. Podczas głodówki lepiej pić za dużo niż za mało.

Aby właściwie przeprowadzić detoksykację jelit, konieczne jest oczyszczanie połączone z dłuższym postem. Najczęściej kurację przeprowadzamy przez kolejne trzy dni. Jest to z reguły dieta jednoskładnikowa, której rodzaj wybieramy w zależności od własnych upodobań. W przypadku podwyższonego kwasu moczowego bardzo dobre efekty daje dieta cytrusowa przeprowadzona z wykorzystaniem dojrzałych, doskonałych gatunkowo owoców (900 g soku grejpfrutowego & 900 gramów soku z pomarańczy & 200 gramów soku z cytryn & dwa litry witalizowanej wody).

Dziennie wypijamy cztery litry mieszaniny soków i wody witalizowanej w małych porcjach. W razie głodu żujemy pojedyncze ćwiartki owoców i popijamy ciepłe herbatki ziołowe. Kuracja ta skutecznie odtruwa organizm, rozpuszcza złogi śluzu i dostarcza dużej ilości antyoksydantów. Jest doskonała w okresie lata, zimą często wychładza. W pełni sezonu możemy jeść również truskawki, czereśnie lub wiśnie. O każdej porze roku skuteczna jest dieta warzywna. W ciągu dnia wypijamy dwa litry świeżego soku z marchwi lub marchwi i selera, zmieszanego pół na pół z witalizowaną wodą, trzy razy herbatkę z dziurawca (z wyjątkiem osób o grupie krwi „0”), pokrzywy lub wywary z pogniecionych owoców dzikiej róży, resztę płynów uzupełniamy wodą lub herbatkami ziołowymi. Dodatkowo dwa razy dziennie zjadamy zestaw jarzyn gotowanych na parze (pietruszka, por, seler, marchew, kapusta, brokuły, kabaczek, buraczki czerwone itp.).

W czasie głodówki można szybciej wychłodzić organizm, dlatego też nie wolno pić tylko zimnych płynów. Gdy jest ciepło i nie mamy uporczywych stanów zapalnych, możemy stosować dietę sokową, owocową lub zestawy surowych warzyw. W okresie chłodnym powinniśmy pić wywary z mięsa, jeść gotowane jarzyny, bezglutenowe kasze doprawiane ziołami, zwłaszcza imbirem, kminkiem, tymiankiem lub goździkami.Wszystkie produkty muszą być świeże, czyste ekologicznie, niemodyfikowane, najlepszego gatunku. Do przygotowania posiłków, we wszystkich terapiach, podobnie jak w życiu codziennym, nie używamy kuchenki mikrofalowej. W czasie takiej diety nie wolno intensywnie pracować fizycznie, za mocno ćwiczyć czy brać udziału w ostrych marszach i wspinaczkach,gdyż łatwo może to doprowadzić do hipoglikemii. Z reguły pierwsze dwie głodówki nie zawsze są przyjemne. Czasami w związku z oczyszczaniem i uwalnianiem toksyn do krwiobiegu początkowo możemy odczuwać nudności, zawroty i bóle głowy, a także ogólne osłabienie. Zjawiska te są przejściowe i mijają po spacerze, masażu czy ciepłym prysznicu. W czasie postów nie wolno zażywać gorących kąpieli! Należy pamiętać o cieplejszym ubraniu i grubszych skarpetkach. Stopniowy powrót do normalnego odżywiania powinien trwać tyle samo czasu, ile trwała głodówka. Nie wolno zaczynać ponownego odżywiania od mięsa, mleka, jajek, serów, ryb, orzechów, suchych nasion słonecznika czy dyni. Pierwsze potrawy stanowią zawsze sałatki lub duszone warzywa. Właściwie przeprowadzona głodówka w formie przerw między codziennymi posiłkami, jednodniowego postu jeden raz w tygodniu czy kilkudniowej terapii co miesiąc lub kwartał jest jednym z najbardziej skutecznych sposobów odzyskania i utrzymania zdrowia. Sposobów na dietę jest tyle, ilu dietetyków, jednak w każdym przypadku należy pamiętać, że pracujemy z żywym organizmem i terapia musi być tak dobrana, aby nie szkodzić. Efekty źle przeprowadzonych diet są odczuwalne miesiącami i wpływają na dalsze pogłębianie problemów ze zdrowiem. Postów nie wolno traktować jako diet odchudzających, gdyż w tym czasie zwalnia się od 15 do 30% przemiana materii. Zjawisko to spowodowane jest obniżeniem masy mięśni, w których odbywają się procesy spalania węglowodanów i tłuszczów, oraz zmniejszeniem efektywności hormonów tarczycy, odpowiedzialnych za regulację metabolizmu. Gdy po zakończeniu kuracji wracamy do dawnych nawyków żywieniowych, waga zwiększa się powyżej stanu wyjściowego.

Po przeprowadzeniu oczyszczania warto przynajmniej częściowo zmienić nawyki żywieniowe. Właściwie przeprowadzona głodówka w formie przerw między codziennymi posiłkami, jednodniowego postu raz w tygodniu czy kilkudniowej terapii co miesiąc lub kwartał jest jednym z najbardziej skutecznych sposobów odzyskania i utrzymania zdrowia.

Pozostałe 6 rozdziałów i 60 podrozdziałów możecie przeczytać w książce „Każdy kęs ma znaczenie.” dostępnej w Empik lub online

http://www.empik.com/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna,p1186996877,ksiazka-p

Oprócz składu posiłków duże znaczenie ma także sposób ich przygotowania. W zdrowej kuchni bardzo ważne jest to, w czym przechowujemy żywność, jakich naczyń używamy, jak i w czym gotujemy.

Produkty zawierające bisfenol A (PBA) znajdują szerokie zastosowanie w przemyśle spożywczym, głównie jako twarde opakowania do przechowywania żywności i napojów, jak i również w przemyśle dziecięcym (plastikowe butelki dla niemowląt, smoczki, gryzaczki czy plastikowe naczynia). Przez lata uznawano BPA za całkowicie bezpieczny. Niestety ostatnie wyniki badań naukowych pokazują, że jest on bardzo szkodliwy.

Uważa się, że cząsteczki bisfenolu A naśladują działanie naturalnych hormonów płciowych, estrogenów, i mogą mieć silny wpływ na nasz układ hormonalny, nerwowy i metabolizm.

Z badań wynika, że związek ten przyczynia się do obniżenia odporności oraz powstawania takich schorzeń, jak wady wrodzone, obniżona płodność u mężczyzn, przedwczesne dojrzewanie, nadpobudliwość psychoruchowa, otyłość, cukrzyca, nowotwory, schizofrenia, depresja czy choroba Alzheimera. Aby się zabezpieczyć, należy unikać plastikowych woreczków, opakowań i naczyń, które często można zastąpić szkłem i papierem. Nauczmy się czytać informacje na etykietach: obecność bisfenolu oznacza się poprzez umieszczenie symbolu „PC 7” lub samej cyfry 7 wewnątrz trójkąta. Wiedząc o tym, przynajmniej częściowo możemy się trzymać od niego z daleka.

Informacja, z jakiego tworzywa wyprodukowano butelkę plastikową bądź opakowanie do przechowywania żywności, znajduje się na spodzie produktu w formie symbolu graficznego składającego się z trzech zawracających strzałek tworzących trójkąt. W środku tego trójkąta znajdują się cyfry od 1 do 7.

1 – PET Używany jest do produkcji jednorazowych opakowań i naczyń do żywności. Klasycznym opakowaniem PET są butelki do wody mineralnej. Nie wolno wystawiać butelek plastikowych PET z napojami na działanie promieni słonecznych oraz używać ich ponownie, gdyż wówczas mogą wydzielać do znajdującego się wewnątrz płynu szkodliwe toksyny.

2 – HDPE Polietylen o dużej gęstości, uważany za jeden z bezpieczniejszych plastików, może być powtórnie używany.

3 – PCV Polichlorek winylu, bardzo powszechny, używany jest do wyrobu m.in. folii do pakowania żywności. PCV jest szkodliwy dla zdrowia i może wydzielać toksyny. W procesie spalania polichlorku winylu wytwarzają się toksyczne dioksyny, które są bardzo niebezpieczne.

4 – LDPE Polietylen o małej gęstości, używany do produkcji wielu rodzajów opakowań do żywności. Jest dozwolony do powtórnego użytku, ale nie jest tak bezpieczny, jak tworzywa nr 2 i 5.

5 – PP Polipropylen wielokrotnego użytku jest często używany jako opakowanie do żywności. Razem z tworzywem nr 2 (HDPE ) uznawany jest za jeden z najbezpieczniejszych plastików.

6 – PS Polistyren najbardziej znany w formie spienionej, czyli jako styropian. PS wydziela toksyny i nie powinien być stosowany jako opakowanie do żywności.

7 – INNE Nigdy nie wolno wykorzystywać do powtórnego użycia wyrobów z plastiku oznaczonego jako 7. W tej kategorii znajduje się wiele szkodliwych związków, między innymi bisfenol A. W żadnym wypadku nie można ich używać w kuchenkach mikrofalowych, które zwielokrotniają przenikanie BPA do żywności. Do opakowań zawierających bisfenol nie wolno wlewać gorących płynów i zmywać ich w zmywarce.

W miarę możliwości powinniśmy unikać również produktów puszkowanych i konserw, gdyż jako powłoka wewnętrzna do puszek powszechnie wykorzystywany jest bisfenol A (BPA) – czyli wraz ze zdrowym jedzeniem do naszego organizmu dostaje się też toksyczna substancja. Dodatkowo korozja metalowych puszek, wadliwy materiał i często niewłaściwy proces technologiczny przyczyniają się do znacznego podwyższania zawartości metali ciężkich w pakowanym produkcie.

Plastik jest dzisiaj częścią naszej rzeczywistości. Nie sposób go wyeliminować całkowicie. Ale mając świadomość zagrożeń, spróbujmy zmniejszyć do minimum szkodliwy wpływ tworzyw sztucznych na nasze zdrowie i życie.

Przede wszystkim:

  • wybierajmy produkty oznaczone znakiem „BPA Free”, czyli wolne od bisfenolu A
  • do przechowywania żywności używajmy tylko plastików oznaczonych cyframi 2 (HDPE) i 5 (PP)
  • plastików z pozostałych grup nie używajmy do kontaktu z żywnością i zawsze, oddawajmy je do recyklingu
  • wszystkie opakowania plastikowe używajmy zgodnie z instrukcją zawartą na opakowaniu
  • zamieńmy plastikowe reklamówki z supermarketów na modne i coraz bardziej popularne kolorowe siatki bądź papierowe lub płócienne torby
  • plastikowe pojemniki do przechowywania żywności wymieńmy na dobre i sprawdzone szklane słoiki
  • wyeliminujmy plastikowe sztućce
  • kolorowe i czarne syntetyczne łyżki, łopatki i mieszadełka zmieńmy na drewniane lub metalowe
  • o ile to możliwe, nie kupujmy wody mineralnej czy napojów w plastikowych butelkach
  • używajmy ekologicznych, zdrowych i dizajnerskich bidonów, które są już hitem na całym świecie

Wykorzystywanie naczyń jednorazowych sporadycznie na wycieczce nikomu nie zaszkodzi, jednak korzystanie z nich na co dzień w kuchni dostarcza nam dodatkowych toksyn. Kupując naczynia i serwisy ceramiczne, warto wiedzieć, że większość kolorowych farb zdobiących naczynia zawiera nadmierną ilość kadmu i ołowiu, które w trakcie użytkowania przedostają się z pożywieniem do organizmu. Bezpieczny kubek lub miska malowane są tylko po zewnętrznej stronie, gdzie nie stykają się jedzeniem czy naszymi ustami. W stalowych i innych garnkach z metalowych stopów nie wolno gotować owoców i warzyw.

Pod wpływem kwaśnych potraw uwalnia się nikiel, który jest jednym z aktywniejszych alergenów. Szczególnie powinny uważać osoby borykające się z alergią i immunoagesją. (Kilka lat temu przebadano garnki jednej z bardziej popularnych firm i okazało się, że w trakcie gotowania 1 kilograma bigosu w potrawie znalazło się 127 miligramów niklu). Uważajmy również na teflon. Przyglądajmy się naczyniom, blachom i patelniom pokrytym tą powłoką lub po prostu z nich zrezygnujmy.

Przy nieuniknionych zarysowaniach warstwy ochronnej mogą uwalniać się mikrocząsteczki teflonu, który emituje silnie toksyczne związki fluoru. Substancje te obniżają odporność organizmu, nasilają alergie, zwiększają ryzyko zawałów serca, udarów i chorób nowotworowych. Dobrze wiedzieć, że tłuszcze wchodzą w reakcje z większością polimerów. Dlatego też, kupując oleje, wybierajmy te w szklanych butelkach. Szlachetne wielonienasycone oleje utleniają się najszybciej, przekształcając się w niepożądane kwasy tłuszczowe trans. Z tego powodu przechowujmy je w ciemnych szklanych butelkach lub nieprzezroczystych naczyniach w szafce lub w lodówce w zależności od rodzaju oleju.

Każda niewłaściwa obróbka, której poddajemy naszą żywność może zmienić na niekorzyść proporcje bezcennych składników odżywczych i toksyn. Dlatego np. powinniśmy unikać przypalania tłuszczu na patelni, gdyż w produktach smażonych wytwarza się trująca akroleina oraz wiele wolnych rodników. Dobre wielonienasycone oleje utleniają się najszybciej, dlatego używamy ich do potraw, bez wykorzystywania wysokich temperatur. Jeżeli musimy smażyć, to możemy to robić na klarowanym maśle, oliwie z oliwek lub oleju ryżowym, ale ostrożnie i tylko przez kilka minut. Smażenie w głębokim tłuszczu niestety nie jest korzystne. Krótkie gotowanie na parze, gotowanie w niższych temperaturach, pieczenie w naczyniach żaroodpornych (w zależności od przygotowywanej potrawy) w zupełności nam wystarczy. Jeżeli w sezonie zdarza nam się grillować, róbmy to zawsze na specjalnie przeznaczonych do tego celu tackach. Strukturę wody i wartość odżywczą potraw zmniejszają także elektryczne kuchenki i czajniki, całkowicie niszczą kuchenki mikrofalowej.

Pod żadnym pozorem nie powinno się wykorzystywać kuchenki mikrofalowej. Do przyrządzania jedzenia zaleca się używanie dobrej jakości garnków emaliowanych, ceramicznych, kamiennych i szklanych, które w trakcie gotowania i pieczenia nie uwalniają toksycznych metali ciężkich. Bezpieczne są również opiekacze halogenowe, kombiwary, multiwary, elektryczne mini piekarniki itp. Nie jest to co prawda ogień, ale jest to mniejsze zło niż kuchenki mikrofalowe.

Znając skutki uboczne i zagrożenia związane z niewłaściwym przygotowywaniem potraw, zastanówmy się nad ceną, jaką płacimy za pośpiech i wygodę, zwłaszcza gdy w grę wchodzi zdrowie nasze i naszych rodzin.

Cały rozdział możecie przeczytać w książce „Każdy kęs ma znaczenie.” dostępnej w Empik lub online

http://www.empik.com/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna,p1186996877,ksiazka-p

Jeszcze na początku lat osiemdziesiątych na studiach uczono mnie, że soja  jest rośliną strączkową spokrewnioną z koniczyną, grochem i lucerną. Produkuje się z niej olej, stosowana jest jako roślina pastewna, uprawiana w płodozmianach regenerujących glebę. W krajach azjatyckich w formie przefermentowanej służy jako dodatek do żywności dla najbiedniejszych.

Prawdziwym przełomem w wykorzystaniu soi stały się lata dziewięćdziesiąte, kiedy odkryto, że roślina ta zawiera prawidłową proporcję niezbędnych aminokwasów, dzięki czemu jest szczególnie cennym źródłem białka. Wysoka zawartość błonnika i niska zawartość tłuszczu sprawiły, że soja stała się wręcz niezbędnym składnikiem zbilansowanej, zdrowej diety.

Nowoczesna technologia pozwoliła na masową produkcję wyizolowanych protein sojowych, otrzymywanych z materiału odpadowego, którym były szare, śmierdzące wiórki sojowe.

Zapachy, środki konserwujące, słodziki i syntetyczne składniki pokarmowe zamieniły soję w nowe pożywienie przypominające lody, kremy, sosy, mąkę, sery (tofu, miso), mleko, mięso czy też odżywki dla niemowląt. Sojowa rewolucja spowodowała, że obecnie produkty te sprzedawane są nie jako tania żywność dla najbiedniejszych warstw społecznych, lecz jako cudowny pokarm, który zapobiega chorobom serca, nowotworom, buduje mocne kości, oczyszcza organizm czy też jest źródłem wiecznej młodości. Dobroczynne działanie nasion soi miało być spowodowane obecnością dużej ilości związków roślinnych, zwłaszcza fitosteroli, saponin i kwasów fenolowych.

Sukces propagandy amerykańskiego przemysłu (naukowcy, kupcy, producenci żywności, spółki produkujące odżywki, publicyści, biurokraci, maklerzy itd.) zatarł wiedzę o prawdziwych właściwościach tej rośliny. Po niemalże 20 latach rozpływania się nad pozytywnym działaniem soi pojawiły się nowe obserwacje, doświadczenia i prace naukowe pokazujące jej prawdziwe właściwości.

Logicznie myśląc, czy istnieje idealny produkt, jeden dla wszystkich, który pomoże zapobiec większości chorób cywilizacyjnych, a nawet je odwrócić ? Czy jest możliwe, że jedna roślina, najczęściej modyfikowana, wysoko przetworzona, stosowana w wielu posiłkach zamiast białka zwierzęcego, ma działanie tylko pozytywne ?

Otóż nie ! Mimo bezdyskusyjnych zalet soi coraz częściej narastają podejrzenia, że może ona stanowić zagrożenie dla zdrowia. Opublikowane na przełomie XX wieku pierwsze wyniki badań naukowych coraz skuteczniej zaczęły rozjaśniać temat, pokazując określone zaburzenia organizmu spotykane zwłaszcza u wegetarian spożywających dużo soi. Od zarania dziejów Chińczycy spożywali soję tylko sfermentowaną. Wiedzieli oni, że w innej postaci nasiona posiadają wiele naturalnych toksyn. Stare prawdy potwierdzają obecne badania. Okazuje się, że soja zawiera inhibitory, które blokują działanie trypsyny i innych enzymów koniecznych do trawienia białek. Związki te, odporne na gotowanie, mogą stać się przyczyną poważnych zaburzeń żołądkowo-trzustkowych, obniżonego przyswajania protein, a w efekcie chronicznego niedoboru aminokwasów. Dodatkowo soja zwiera hemaglutyninę – substancję powodującą zlepianie czerwonych ciałek krwi. Oba rodzaje związków (inhibitorytrypsyny i hemaglutyna) są inhibitorami wzrostu – czyli hamują wzrost.

Jedynie w tofu i twarogu występuje mniejsza ich ilość, gdyż przechodzą one do serwatki. Soja posiada czynniki wolotwórcze – substancje prowadzące do zaburzeń czynności tarczycy.

Analizy wykazują, że wapń, magnez, żelazo i cynk, obecne w żywności pochodzenia roślinnego, są trudno przyswajalne przy udziale sporej ilości związków fitynowych zawartych w soi. Jedynie długa fermentacja przerywa ten proces. Dlatego też Japończycy jedzą niewielkie ilości tofu lub miso jako dodatek do bogatego w sole mineralne rybnego rosołu, po czym tradycyjnie jest podawane mięso lub ryba. W takim zestawie blokowanie przyswajania minerałów jest mniejsze. Koktajle sojowo-cukrowe, dostępne w sklepach i sprzedawane przez wielkie koncerny, muszą być wzbogacane w witaminy A, D, B12, żelazo, jod i cynk.

Już 20 lat temu japońscy uczeni udowodnili, że spożywanie zaledwie 30 gramów (2 łyżek stołowych) soi dziennie po miesiącu prowadzi do zaburzeń pracy tarczycy, powoduje zaparcia, ospałość, zmęczenie – mimo dużej ilości spożywanego jodu. Inne badania naukowe pokazały, że regularna konsumpcja produktów sojopochodnych powodowała zaburzenia pracy gruczołów dokrewnych, zmniejszała potencję, nasilała problemy z układem rozrodczym, alergię, ogólną anemiczność. Zgodnie z raportem z 2016 roku (Global Status of Commercialized Biotech/GM Crops: 2016) 78% całkowitych upraw soi to uprawy GMO. Stanowią one 50% wszystkich upraw modyfikowanych roślin na świecie. Soja zawiera duże ilości fitoestrogenów, czyli związków roślinnych o działaniu podobnym do hormonów żeńskich (estrogenów). Nienaturalnie wysoki poziom estrogenów w skażonym środowisku plus fitoestrogeny w sojowych produktach spożywczych mogą w sumie przyczynić się do różnych problemów z organizmem człowieka, w tym zaburzeń hormonalnych u mężczyzn czy wzrostu komórek rakowych w przypadku nowotworów hormonozależnych.

Po latach euforii pojawia się coraz więcej publikacji dowodzących, że zlekceważony 25 lat temu apel lekarzy i naukowców o umieszczanie napisów ostrzegawczych na produktach sojowych nie jest całkiem bezpodstawny. Moim zdaniem mamy tak dużo różnych roślin strączkowych do dyspozycji, że przy tego typu zagrożeniach bez żalu możemy nimi zastąpić przemysłowe produkty sojowe.

Cały rozdział możecie przeczytać w książce „Każdy kęs ma znaczenie.” dostępnej w Empik lub online

http://www.empik.com/kazdy-kes-ma-znaczenie-dieta-doktor-grace-pajak-grazyna,p1186996877,ksiazka-p

To już 11 odcinek z serii Akademia Zdrowia DGD dla Polonii !

Tym razem Dr Grażyna Pająk rozmawia z Ewą Staniszewską o swojej pierwszej książce „Każdy kęs ma znaczenie” i o tym komu i po co jest potrzebna Dieta DGD. Posłuchaj koniecznie – znajdziesz odpowiedź na te pytania właśnie w 11 odcinku naszej Akademii Zdrowia dla Polonii.